Włoska robota.

 W najbardziej zagrożonych regionach we Włoszech wierni udający się na mszę muszą uzyskać na to zgodę właściwego urzędu. W tym celu muszą wysłać wniosek w którym wskażą czas, trasę i cel wędrówki. I to jest bardzo dobre wyjście. Po pierwsze w Polsce uczęszczający do kościołów jako jedyną formę komunikacji pozawerbalnej znają tylko modlitwę (cholernie jednostronna komunikacja), więc drastycznie spadnie liczba wędrowniczków, a po drugie jak się znajdzie kumaty, złoży wniosek i otrzyma zgodę to dzięki podanej trasie łatwiej będzie wyłapać gdzie się i/lub kogo zaraził. Dziwi, że choć twierdzą, że ich bóg jest wszędzie, to akurat chwalić czy prosić go muszą w kościołach, jakby akurat tam odpowiadał. Gdyby to działało księża dzięki wszechmocnemu adwokatowi nie mieliby zarzutów o pedofilię. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Paradoks.

Uroczystość.