Mam bana na FB, ale w jego trakcie lubię przeglądać komentarze pod moimi tekstami. Otóż rzucił mi się w oczy komentarz jednego z tych, którzy bardzo by chcieli, żebym nawrócił się na właściwą drogę, czyli ich drogę, bo inaczej diabeł w piekle będzie ruchał mnie w dupę, zaś komentujący będzie się temu przyglądał (nie, dosłownie tak nie napisał, ale o to chodzi). Co w zasadzie oznaczałoby, że on też w tym piekle będzie. Ponieważ katolik nie ma argumentów, posługuje się on zawoalowaną albo i nie groźbą typu "obyś się nie przekonał po śmierci, że nie miałeś racji" (tak, debilu, przekonam się po śmierci) albo fałszywie wypowiadaną nadzieją "mam nadzieję, że się zdążysz nawrócić". Kurwa, katolicy to są ludzie którzy wierzą, że za złamanie narzuconych przepisów dietetycznych i masturbację pójdą do piekła i to ich najbardziej martwi, a nie na przykład pauperyzacja (martwienie sie nie przeszkadza w nagminnym spożywaniu mięsa w piątek i walenia gruchy bez względu na dzień tygodnia). I ja niby mam pójść ich drogą? Na głowę nie upadłem. Zaś mając do wyboru możliwość dołączenia do kościoła katolickiego alko klubu katatonika, wybrałbym ten drugi. Jest mniej wkurwiający.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Paradoks.

Uroczystość.